wróć do Akademia Wróżek


Miłość, czyli niekończąca się historia

 "Miłość to ostatnia szansa.
Poza nią doprawdy nie istnieje nic,
co mogłoby nas utrzymać przy życiu"

Louis Aragon

Ostatnio na ogół pracuję w domu. Z samego rana słucham wiadomości radiowych: o gospodarce, świecie i polityce. Niestety te wiadomości nie są budujące. Aż nie chce się żyć. Kryzys zagląda nam w oczy, a obok toczą się wojny i lokalne wojenki. Przedstawiciele narodu łupią nas po kieszeni i dobrze się „bawią" we własnym towarzystwie. Najbardziej jednak boli, że to za nasze pieniądze. O miłości do nas mówili, kiedy zabiegali o nasze głosy wyborcze. Jak zwykle na obiecankach się skończyło.
Po wysłuchaniu tych dołujących informacjach włączam telewizję i oglądam programy tzw. śniadaniowe. I tu kolejne pranie mózgu. Dowiaduję się, że starość i brak urody jest passe. Absolutnie nie można poddać się płynącemu życiu. Wiem już jak pokonywać zmarszczki, jak się ubierać itp. Nie ma także dnia, by nie mówiono o seksie, niestety wyłącznie w aspekcie fizjologii. Nic o miłości człowieka do człowieka. Choć muszę być uczciwa, w reklamach i w pewnym programie zawarta jest treść miłosna. A mianowicie: z miłości do najbliższych pucuj kobieto, co tylko się da. Odpowiednie proszki pomogą ci wyszorować muszlę klozetową, wannę i kurz z mebli. I to na tyle. Nic o duchowości.
Kilka lat temu byłam parę tygodni w Hiszpanii na zaproszenie mojej klientki. Ku mojemu zdziwieniu spotykałam dość często spacerujące starsze, bardzo zadbane kobiety u boku przystojnych młodzieńców. Panowie ogromnie czule obejmowali swoje partnerki. Sądziłam, że to sponsorki w towarzystwie żigolaków. Okazało się, że to matki ze swoimi synami - taki mają zwyczaj. To nasza kultura uczy nas podejrzliwości. W tym pięknym i ciepłym kraju wieczorem na ulicę wylegają całe rodziny. Wszystkie pokolenia dobrze się bawią, aż do nocy w pobliskich barach. Tam nikt nie czuje się samotny i odrzucony. Niestety w naszym kraju nad Wisłą nie spotyka się takich obrazków. Jesteśmy oszczędni w gestach i słowach o miłości.
Opowiem teraz pewną historię. Kilka dni temu zadzwoniła do mnie pewna pani, Polka mieszkająca z całą rodzina w Niemczech. Parę miesięcy temu zmarł jej mąż na ostrą białaczkę, przeżyli ze sobą prawie trzydzieści lat. Pani Anna (imię zmienione) przez kilka miesięcy towarzyszyła mężowi przy umieraniu. Któregoś dnia trzymała za rękę męża, który był w śpiączce i sądziła, że już się nie obudzi. Jednak w pewnym momencie otworzył oczy, a na jego twarzy pojawiła się ogromna radość. Mówił, że jest piękna, kochana, wspaniała, a nigdy wcześniej nie był taki wylewny. Sądził, że jeśli dba o rodzinę ciężko pracując, to dobrze spełnia swoje powinności. Pani Ani jednak zawsze brakowało tych ciepłych słów. Dlatego nie odkładajmy niczego na później. Uśmiech i dobre słowa budują most do drugiego człowieka.

 

Sybilla